Przyznajmy to otwarcie: ile razy w tygodniu zdarza się zostawać w pracy po godzinach, choć czujemy, że już czas wyjść? “Konieczność” – tłumaczymy sobie. Ale czy to naprawdę konieczność? A może za tym kryje się coś więcej niż tylko lista zadań do wykonania?
Warto zatrzymać się na chwilę. Kiedy ostatnio rzeczywiście zastanowiliśmy się, dlaczego zostajemy dłużej? Czy to rzeczywisty wymóg pracy, czy może próbujemy coś sobie lub innym udowodnić? Może pozostawanie po godzinach jest sposobem na unikanie konfrontacji z tym, co czeka poza biurem? A może – co jeszcze ciekawsze – daje nam poczucie bycia “niezastąpionymi” i “potrzebnymi”? Te pytania często zadaję zarówno sobie, jak i moim klientom. Odpowiedzi potrafią zaskoczyć.
Wielu osób, z którymi pracuję, zgłasza się do mnie z poczuciem przeciążenia pracą. Ale kiedy wspólnie analizujemy ich sytuacje, okazuje się, że często to, co uznają za niezbędne, jest jedynie iluzją. Czy naprawdę to konieczność, czy może wygodna wymówka? Wyobraź sobie, że pracujesz w dużej korporacji. Presja, projekty, terminy. Czujesz, że bez ciebie wszystko się zawali. Ale czy rzeczywiście jesteś jedyną osobą, na której wszystko się opiera? A może to tylko twoje przekonanie?
Przesiadywanie po godzinach może stać się łatwym sposobem, by uciec od trudniejszych pytań, które czekają w domu. Czy to przypadek, że właśnie wtedy, gdy nadchodzi czas powrotu do domu, pojawia się kolejne “pilne” zadanie? Może dłuższe godziny pracy są tak naprawdę schronieniem, miejscem, gdzie możemy uniknąć konfrontacji z problemami osobistymi.
Czasami zostajemy dłużej z poczucia obowiązku – wobec zespołu, przełożonych, a niekiedy nawet wobec siebie samych. Ale czy kiedykolwiek zastanawialiśmy się, czy te zobowiązania są wciąż aktualne? Moi klienci często czują się związani obietnicami, które złożyli lata temu, w zupełnie innych okolicznościach. I tu pojawia się kluczowe pytanie: czy te przeszłe umowy nadal służą naszemu obecnemu życiu?
Najbardziej intrygujące są ukryte korzyści, które kryją się za naszymi decyzjami. To obszar, który często pozostaje niezauważony. Z pozoru problematyczne zachowanie może przynosić niespodziewane profity – niekoniecznie materialne, ale emocjonalne. Przykład?
Dorota, dyrektorka w dużej firmie, opowiadała mi, że praca po godzinach była dla niej sposobem na utrzymanie poczucia własnej wartości i prestiżu. Ukryty profit? Sprawczość i poczucie bycia niezastąpioną. Z kolei Karol, inny klient, długie godziny w biurze traktował jako sposób na ucieczkę od poczucia niedocenienia w roli ojca i męża. Ukryty profit? Przestrzeń, w której czuł się kompetentny i widział efekty swoich działań – coś, czego brakowało mu w domu.
Marta, kolejna osoba, z którą pracowałam, przez lata budowała swoje poczucie wartości na pomaganiu innym. Przesiadywała w biurze, brała na siebie kolejne obowiązki, aż w końcu zaczęła gubić się we własnych zobowiązaniach. Co ją napędzało? Potrzeba bycia niezastąpioną. Dopiero kiedy to wspólnie odkryłyśmy, Marta zaczęła wyznaczać granice i świadomie decydować, komu i kiedy chce pomóc.
W pracy z Adamem odkryliśmy, jak głęboko zakorzenione mogą być przekonania, które nami kierują. Adam wierzył, że ciężka praca to najlepszy sposób na zabezpieczenie przyszłości rodziny. Ale jego żona czuła się coraz bardziej opuszczona i samotna. Czy naprawdę to, co dajemy naszym bliskim, to tylko pieniądze?
Najtrudniejsza kwestia to brak odwagi do zmiany. Wielu z nas jest przekonanych, że wypróbowaliśmy już wszystko, a jednak nadal tkwimy w tej samej sytuacji. Przesiadywanie po godzinach staje się “bezpiecznym” rozwiązaniem – pozwala unikać konfrontacji z tym, co nie działa w innych sferach życia. Ale to tylko pozorna kontrola – w rzeczywistości jest to unikanie prawdziwych wyzwań.
Jeśli po przeczytaniu tego tekstu dostrzegasz, że opisane sytuacje brzmią znajomo, może warto zadać sobie kilka pytań:
- Czy naprawdę to, co robisz po godzinach, jest koniecznością?
- Co próbujesz osiągnąć, zostając dłużej w pracy?
- Jakie ukryte korzyści czerpiesz z tej sytuacji?
- Co w twoim życiu nie działa, przed czym uciekasz?
Jeśli trudno ci odpowiedzieć na te pytania samodzielnie, być może warto rozważyć wsparcie zewnętrzne – kogoś, kto pomoże spojrzeć na problem z nowej perspektywy. Czasami to, czego potrzebujemy, to tylko odwaga, by postawić pierwszy krok.

Zostaw odpowiedź
Zaloguj się, aby dodać komentarz.